Miłosz Jankowski

  • dr. med
  • starszy wykładowca
  • II Katedra Chorób Wewnętrznych
  • Uniwersytet Jagielloński Collegium Medicum

Odczułem wielką radość, gdy w styczniowe popołudnie zadzwonił telefon i usłyszałem głos mojej dawnej nauczycielki, Pani Profesor Joanny Kowalczyk. Nie widzieliśmy się od wielu lat – może nawet dwudziestu? Zaproszenie na uroczystość 70-lecia Szkoły Muzycznej I stopnia nr 1 im. Stanisława Wiechowicza w Krakowie oraz możliwość podzielenia się wspomnieniami jest dla mnie niezwykle miłą niespodzianką i zaszczytem.

Szkołę Muzyczną w klasie gitary pod opieką Pani Profesor Kowalczyk ukończyłem w 1987 r., kilkanaście miesięcy przed maturą. Rozpocząłem naukę w 1984 r. od klasy II (czteroletni dział młodzieżowy), a wcześniej uczęszczałem do Ogniska Muzycznego. Dla obecnych uczniów lata 80. XX wieku – zmierzch PRL przed ponad ćwierćwieczem – to odległa historia. Pamiętam, że ćwiczyliśmy na wschodnioniemieckich instrumentach  pożyczonych w Szkole (polskie „nie stroiły na progach”). Zapisani na liście kolejkowej w Sklepie Muzycznym przy ul. Floriańskiej oczekiwaliśmy, aż będzie możliwy zakup własnej, wymarzonej gitary produkcji NRD. Mnie udało się to dopiero, gdy kończyłem Szkołę! Pierwsze dobre nylonowe struny dostałem wraz z konserwami i słodyczami w paczce przysłanej przez rodzinę z Francji. Struny dostępne u nas nie grzeszyły trwałością i urodą brzmienia. Podczas zajęć „Audycje muzyczne” utwory odtwarzano z winylowych płyt na wysłużonym gramofonie, który niekiedy działał jak odbiornik radiowy – słychać było dziwne rozmowy, chyba funkcjonariuszy MO, i nie potrafiliśmy wtedy powstrzymać śmiechu. Szkolna biblioteka przy ul. Basztowej była zagrożona zawaleniem – mogło w niej naraz przebywać tylko kilka osób. Trudności nie podcinały jednak skrzydeł. Środowisko pasjonatów gitary klasycznej działało w myśl piosenki Wojciecha Młynarskiego pt. „Róbmy swoje”. Dużym osiągnięciem były coroczne Krakowskie Dni Muzyki Gitarowej – konkursy i recitale renomowanych wirtuozów (m.in. Paco Pena, Jorge Cardoso, Jorge Morel, Roberto Aussel), dla nas prawdziwe muzyczne święto. Organizował je Śp. Pan Czesław Droździewicz (zm. 1994), mój pierwszy nauczyciel gry na gitarze w Domu Kultury „Pod Baranami”.

Zawodowe uprawianie muzyki nigdy nie było moim zamierzeniem. Moje możliwości, jak sądzę, również nie sięgały tak daleko. Uwielbiałem jednak lekcje gitary, wspominam je jako wspaniale spędzony czas. Nie przepadałem natomiast za kształceniem słuchu (największym wyzwaniem był solfeż, zwłaszcza gdy jeszcze trwała mutacja głosu), a niedostatek czasu (uczęszczałem do wymagającego Liceum im. Sobieskiego) i brak własnego pianina utrudniał ćwiczenie na dodatkowym instrumencie. Nie żałuję tych wielu godzin nauki w Szkole Muzycznej, choć obecnie nawet amatorskim muzykowaniem nie chciałbym się chwalić. Ze Szkoły wyniosłem dużo więcej niż umiejętności techniczne, których  nie udało mi się zachować. Nauczyłem się bardziej świadomego podejścia do świata dźwięków i dyscypliny pracy. Pozostało zamiłowanie do muzyki oraz dobrze utrwalona znajomość nut, dzięki której mogę dziś pomagać w nauce moim dzieciom. Nie jestem muzykiem, ale niemal codziennie wsłuchuję się w różne rytmy i dźwięki, wytwarzane przez najcenniejsze dla mnie instrumenty: serca i płuca moich pacjentów. Zostałem lekarzem (w II Katedrze Chorób Wewnętrznych UJ CM) i czasem myślę, że właśnie dzięki edukacji muzycznej łatwiej wysłuchuję tony, szmery, trzeszczenia, świsty, tarcia i cwały oraz uczę studentów interpretacji tych „zjawisk osłuchowych” – umiejętności nadal ważnej mimo ogromnego postępu technologicznego. Czy to możliwe, że zmarnowałem lata nauki i wysiłek moich nauczycieli? Nie sądzę. Myślę, że czas poświęcony nauce muzyki pozostawia w nas ślad na całe życie i daje znacznie więcej niż ktokolwiek może przewidzieć.

Słowniczek historyczny (zamiast Wikipedii – dla obecnych uczniów Szkoły Muzycznej):

PRL (Polska Rzeczpospolita Ludowa) – tak do upadku komunizmu w 1989 r. oficjalnie nazywano nasz kraj; NRD (Niemiecka Republika Demokratyczna) – przestała istnieć wraz ze zjednoczeniem Niemiec w 1990 r. (wkrótce po zburzeniu Muru Berlińskiego w grudniu 1989 r.), była zachodnim sąsiadem PRL, jeszcze bardziej niż PRL zależnym od istniejącego do 1991 r. Związku Radzieckiego (komunistycznej Rosji);

MO (Milicja Obywatelska) – odpowiednik policji w PRL.

  Kobylany k. Krakowa, luty 2015

Skip to content