Jowita Dziedzic-Golec

  • jest muzykolożką i krytykiem. Recenzje publikowała m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Przekroju”, „Ruchu Muzycznym”, „Tygodniku Powszechnym”. Ma swoją stałą rubrykę w „Charakterach”.
  • Prowadziła program o kulturze w TVP Kraków. Od dziesięciu lat jest dziennikarką RMF Classic, gdzie czuwa między innymi nad bazą muzyczną. W programie „Płyty Jowity” opowiada  o wszystkich godnych uwagi albumach pojawiających się na rynku fonograficznym. W „Operowej Niedzieli” dba, by miłośnicy pięknego śpiewu mogli co tydzień wysłuchać wokalnych perełek w najlepszych wykonaniach.

Warto sięgać aż do gwiazd…

Mam dużo wspomnień związanych z moją kochaną szkołą muzyczną i uczącymi w niej nauczycielami. Jedno z tych wspomnień jest jednak wyjątkowe, bo wierzę, że miało szczególny wpływ na moje życie.

Doskonale pamiętam dzień, w którym mama pierwszy raz przyprowadziła mnie na lekcję fortepianu do Pani Grażyny Hesko-Kołodzińskiej oraz kompozycję, zdecydowanie przerastającą moją ówczesną pianistyczną wyobraźnię. Kompozycję o „złowieszczym” tytule:  „Marsz żołnierzyków”, którą zaczęłyśmy tego dnia wspólnie z nauczycielką rozczytywać, i która to w moim wykonaniu „maszerowała” niezwykle mizernie… Pamiętam, jak skrzypiała drewniana podłoga na korytarzu, brzmienie pianina w tamtej sali, jego jasnobrązowy kolor, zapach i okno na podwórko i okulary mojej Pani, które od razu wzbudziły mój respekt (nikt w mojej rodzinie nie nosił okularów…). Moja Pani udawała groźną, ale w głębi duszy wcale taka nie była. To odkrycie zajęło mi trochę czasu, ale warto było. Nigdy nie zapomnę, jak przed jednym z występów Pani Grażyna poprosiła, żeby przyjechać do niej do domu po jakieś ostatnie uwagi. To były akurat Święta Bożego Narodzenia, koło fortepianu stała pięknie przystrojona choinka. Pani Grażyna powiedziała, żebym wybrała sobie jakąś ozdobę i wzięła na pamiątkę. Bez zastanowienia sięgnęłam po błyszczącą, srebrną gwiazdkę. Wisiała wysoko, ale jakoś udało mi się ją zdjąć. Ta gwiazdka do dzisiaj, w każde święta dumnie prezentuje się na choince w moim rodzinnym domu. Dzięki temu nie ma Wigilii, żebym nie wspominała szkoły muzycznej i lekcji fortepianu z tamtego czasu. Ta gwiazdka stała się dla mnie takim symbolem dzieciństwa związanego z muzyką. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale myślę, że chwila, w której sięgnęłam po nią, dała mi siłę na wiele lat i w jakiś magiczny sposób związała już na zawsze moje życie z muzyką.

Jowita Dziedzic-Golec

Foto: Paweł Gąsior
Skip to content